Jeśli regularnie odwiedzasz bloga, to być może zdążyłeś/aś już zauważyć, że sekcja komentarzy wygląda nieco… prościej. Praktycznie od samego początku mojego bloga domyślnym systemem komentarzy był Disqus. W tym artykule poznasz czynniki, które spowodowały, że moja przygoda z Disqusem definitywnie się zakończyła.
Dlaczego kiedyś wybrałem Disqusa?
Powodów było kilka. Przede wszystkim, w momencie zakładania mojego bloga, Disqus był obecny na większości blogów, które w tamtym czasie czytałem. Zadziałał tutaj efekt „skoro inni mają, to musi to być dobre”. Innym powodem był wtedy, moim subiektywnym zdaniem, kiepski filtr treści niepożądanych. W tamtym czasie moja instancja WordPressa przepuszczała niekiedy spamerskie komentarze zawierające w sobie reklamy środków na potencję czy linki do treści pornograficznych. Disqus akurat radzi sobie z tym całkiem dobrze. Ostatnim czynnikiem, który przekonał mnie do omawianego rozwiązania, był jego „efekt sieci”. Mam tu na myśli to, że Disqus oprócz systemu komentarzy, jest również platformą, która pozwala na obserwowanie profili, oraz proponuje treści, które mogą zainteresować czytelników. Zależało mi na tym, aby moje treści były podpowiadane przez mechanizm rekomendacji potencjalnym nowym czytelnikom.
Co ciekawe, przez długi czas uważałem, że Disqus jest tyle dobry, by rekomendować go u siebie na blogu w artykule 10 przykazań WordPress developera.
To dlaczego zrezygnowałem?
Tu również powodów było kilka. W tym miejscu warto wspomnieć, że w większości byłem świadom tych wad i świadomie się na nie godziłem. Jednak od jakiegoś czasu zacząłem je odczuwać na tyle mocno, że zdecydowałem się na zrezygnowanie z Disqusa.
Reklamy
Pierwsza i najważniejsza rzecz to reklamy zamieszczane przez Disqusa na moim blogu. Jeszcze raz powtórzę, byłem świadomy, że w darmowej wersji Disqus może umieszczać reklamy na moim blogu. Na szczęście przez bardzo długi czas na moim blogu nie było żadnych reklam. Pierwsze reklamy pojawiły się około roku temu i początkowo wydawały się w miarę „normalne” i w rozsądnych ilościach (zwykle 1-2). Były to głównie reklamy diet, suplementów diety czy linki do odwiedzanych przeze mnie sklepów. Co ciekawe, reklamy pojawiały się tylko na wersji mobilnej strony. To było dla mnie akceptowalne. Niestety od pewnego momentu reklamy Disqusa przestały być dla mnie akceptowalne. Przede wszystkim, na wersji mobilnej w pewnym momencie reklamy ok. 1/3 objętości strony. Oprócz tego treść reklam również drastycznie uległa zmianie. Zamiast wcześniej wspomnianych zaczęły pojawiać się reklamy podejrzanych biznesów czy środków do walki z grzybicą paznokci, czy chorób skóry wraz ze zdjęciami tychże przypadłości. Dla mnie było to niestety za wiele. Wychodzi na to, że zamieniłem komentarze z reklamami środków na potencję na reklamy środków na grzybicę…
Oczywiście mogłem skorzystać z płatnej wersji Disqusa i pozbyć się reklam. Jednak prawdę mówiąc, 11 dolarów miesięcznie za system komentarzy, to moim zdaniem zdecydowanie za dużo.
Wydajność strony
Do sprawdzenia tego aspektu nakłonił mnie komentarz, który pojawił się pod opublikowanym przeze mnie linkiem na nieistniejącym już portalu Oh My Dev. Mimo że starałem się obronić swoje tezy zawarte w podlinkowanym artykule, to ten komentarz dał mi sporo do myślenia. Wiedziałem, że dodanie Disqusa to duży narzut, jeśli chodzi o wydajność. Jednakże wykonanie testu wydajności strony z wykorzystaniem PageSpeed Insights, kolokwialnie mówiąc, wywalił mnie z butów.
Okazało się, że same skrypty Disqusa zajmują grubo powyżej 1MiB. Dla porównania, pliki JS niezbędne do obsługi bloga ważą około… 10% tej wartości. Dla porównania rezultat dla tej samej podstrony po usunięciu Disqusa prezentuje się następująco.
Myślę, że powyższe wyniki skłaniają do refleksji. W związku z tym jestem szczególnie bardzo wdzięczny panu Łukaszowi, który zostawił komentarz na Oh My Dev.
Migracja
Przy samej migracji również wyszedł bardzo ciekawy kwiatek. WordPressowe rozszerzenie Disqusa oferuje możliwość synchronizacji komentarzy pomiędzy instancją WordPressa a Disqusem. Gdy zabrałem się za proces migracji na wbudowany system komentarzy, okazało się, że możliwa jest synchronizacja komentarzy wyłącznie za ostatnie 365 dni. Spróbowałem zatem dokonać eksportu danych z poziomu panelu administracyjnego Disqusa. Otrzymałem plik XML, którego nie dało się przekonwertować do formatu CSV ani zaimportować do WordPressa. Wyglądało to, jakby Disqus próbował utrudnić proces odcięcia się od niego. Na szczęście udało mi się znaleźć małą furtkę.
Na samym początku zaimportowałem komentarze z ostatniego roku, zgodnie z możliwością oferowaną przez wtyczkę. Zaimportowana liczba komentarzy to był zaledwie ułamek tego, co znajdowało się w bazie Disqusa. Postanowiłem więc naiwnie, korzystając z Dev Tools, usunąć warunek ograniczający z date pickera, ustawić bardziej odległą datę… i o dziwo zadziałało. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że decyzja o pożegnaniu się z Disqusem była dobra. Do ochrony przed spamem wykorzystałem narzędzie Akismet. To, czy jest skuteczne, czas pokaże. Sam proces migracji był o wiele szybszy i wygodniejszy, niż początkowo zakładałem.
Podsumowanie
Po kilku dniach od migracji, w dalszym ciągu uważam, że podjąłem dobrą decyzję. Oczywiście wiązało się to również z rezygnacją z kilku funkcji Disqusa jak na przykład zostawianie reakcji pod wpisem czy polecanie wpisów w rekomendacjach. Niemniej jednak wciąż uważam, że było warto 😉
Disqus wypada kiepsko także pod kątem prywatności. Przez obecność na wielu stronach, ma możliwości podobne do Google Analytics – może gromadzić dane o aktywności użytkowników w wielu serwisach (na czym najpewniej opiera się system dopasowywania reklam), co przekłada się na śledzenie potencjalnie nieświadomych tego faktu użytkowników (przeciętny użytkownik Internetu, odwiedzając strony niepowiązane z Disqus, nie ma świadomości ile danych zbiera o nim ta usługa).
Ciekawi mnie czy Disqus profiluje jedynie użytkowników posiadających konta, czy śledzi również tych niezalogowanych.
Rozważałam ten dodatek na moje blogi ale końcowo zostałam przy oryginalnym WP i daje radę. Czasem tylko moderacja jest potrzebna.
Ja wykorzystuję https://pl.wordpress.org/plugins/antispam-bee/ A akismeta to chyba nawet nie mam zainstalowanego. Do tego akismet na stronach nie prywatnych, jest płatny.
Jednym z plusów jakie jak dla mnie ma platforma Dosqus, to było możliwość za subskrybowania komentarzy. Dzięki temu nie trafiłem info o odpowiedzi na mój komentarz. Dziwię się czemu, takiej funkcjonalności nie ma wordpress w core, w szczególności iż wysyła mail o komentarzu do autora wpisu. Przez długi czas namawiałem autorów, by na swoich blogach instalowali coś typu subscribe to email, jednak odpuściłem. Teraz po prostu w przeglądarce mam wbudowany czytnik RSS (Feedbro) i w nim śledzę sobie wszystkie kanały RSS komentarzy wpisów, gdzie się udzielam – dobrze iż wordpress tworzy taki kanał dla każdego wpisu.
zastanawiam się po co w ogóle korzystać z disqusa jeśli wordpress ma domyślny własny system komentrzy
Odpowiedź zawarłem w sekcji „Dlaczego kiedyś wybrałem Disqusa?”
Tez parę lat temu korzystałam, bo wszyscy mieli, nie pamiętam powodu rezygnacji.
Pewnie temu co wszyscy, po osiągnięciu pewnego progu UU/komentarzy (nie pamiętam) zaczynały się wyświetlać reklamy.